czwartek, 1 czerwca 2017

Hazel.

– Skarbie, kto to? – spytała jakby celowo ignorując mnie, kiedy podeszła do nas.
– Nana White – przedstawiłam się, nie dając szansy Dorianowi dojść do słowa. Nie chciałam ryzykować sprowadzania mnie do roli jakiejś podrzędnej bezimiennej asystentki – nie to, żeby umniejszał mi celowo, ale kobiecy świat działał na innych zasadach. Trzeba było postawić jasny komunikat, zaznaczyć terytorium: byłam jego kolaborantką, nie kolejną kochanką. Wróciłam, jak gdyby nigdy nic do rozmowy: – Miksy muszą być gotowe na poniedziałek, jeżeli chcemy wypuścić singiel w przyszłym miesiącu.
– Pat się tym zajmie. Bądź jutro o ósmej w studiu, musimy jeszcze dokończyć aranż chórków – Dorian kontynuował, ignorując Hazel, która stała za nim i łypała na mnie wzrokiem modliszki.
Opalone łapska zacisnęły się wokół jego talii jak macki ośmiornicy. Stanęła na palcach, przybliżyła się do niego i wyszeptała kilka słów, po czym delikatnie przejechała zębami po płatku ucha, ostentacyjnie spoglądając w moją stronę. Chciało mi się śmiać.
Dobrze, a teraz zacznij go rozbierać, tu i teraz – przeszło mi przez myśl – pokaż mi, jak bardzo jest twój. Jeszcze go tylko pośliń. Dzieci w przedszkolu też ślinią ciastka, żeby sobie zaklepać to ulubione.
Wyglądało to komicznie, biorąc pod uwagę okoliczności, ale zrozumiałam przekaz wiadomości. Hazel testowała granice. Wypowiedziała mi wojnę, w której nie zamierzałam brać udziału. Gdybym dała się sprowokować, rozgrywałabym ten mecz ze straconej pozycji, a ja nie lubię przegrywać.
– O ósmej – powtórzyłam i nieznacznie skinęłam głową na pożegnanie.
Ośmiornicy nie zaszczyciłam nawet spojrzeniem. Nie miałam żadnego interesu w tym, żeby podsycać jej nienawiść do mnie od pierwszego wejrzenia, a Doriana szanowałam wystarczająco, by nawet nie próbować dorównać Hazel.
Kochanki wielokrotnego użytku mogły traktować mnie jak swoją rywalkę, mogły mnie zniszczyć i za każdym razem wpychać mi na siłę do gardła fakt, że to one są z Dorianem, a nie ja. Według ich poronionej logiki, oznaczało to, że są w jakiś sposób lepsze. Nie rozumiałam tego zachowania, ale zawsze byłam zdania, że królowa nie zabawia się z plebsem. Dlatego odchodziłam od ich rynsztoku z czystą szatą i podniesioną głową.