–
Skarbie, kto to? – spytała jakby celowo ignorując mnie, kiedy podeszła do nas.
–
Nana White – przedstawiłam się, nie dając szansy Dorianowi dojść do słowa. Nie
chciałam ryzykować sprowadzania mnie do roli jakiejś podrzędnej bezimiennej
asystentki – nie to, żeby umniejszał mi celowo, ale kobiecy świat działał na
innych zasadach. Trzeba było postawić jasny komunikat, zaznaczyć terytorium:
byłam jego kolaborantką, nie kolejną kochanką. Wróciłam, jak gdyby nigdy nic do
rozmowy: – Miksy muszą być gotowe na poniedziałek, jeżeli chcemy wypuścić
singiel w przyszłym miesiącu.
–
Pat się tym zajmie. Bądź jutro o ósmej w studiu, musimy jeszcze dokończyć aranż
chórków – Dorian kontynuował, ignorując Hazel, która stała za nim i łypała na
mnie wzrokiem modliszki.
Opalone łapska zacisnęły się wokół jego talii jak macki ośmiornicy. Stanęła na
palcach, przybliżyła się do niego i wyszeptała kilka słów, po czym delikatnie
przejechała zębami po płatku ucha, ostentacyjnie spoglądając w moją stronę.
Chciało mi się śmiać.
Dobrze,
a teraz zacznij go rozbierać, tu i teraz – przeszło mi przez myśl – pokaż mi,
jak bardzo jest twój. Jeszcze go tylko pośliń. Dzieci w przedszkolu też ślinią
ciastka, żeby sobie zaklepać to ulubione.
Wyglądało
to komicznie, biorąc pod uwagę okoliczności, ale zrozumiałam przekaz
wiadomości. Hazel testowała granice. Wypowiedziała mi wojnę, w której nie
zamierzałam brać udziału. Gdybym dała się sprowokować, rozgrywałabym ten mecz
ze straconej pozycji, a ja nie lubię przegrywać.
– O
ósmej – powtórzyłam i nieznacznie skinęłam głową na pożegnanie.
Ośmiornicy
nie zaszczyciłam nawet spojrzeniem. Nie miałam żadnego interesu w tym, żeby
podsycać jej nienawiść do mnie od pierwszego wejrzenia, a Doriana szanowałam
wystarczająco, by nawet nie próbować dorównać Hazel.
Kochanki
wielokrotnego użytku mogły traktować mnie jak swoją rywalkę, mogły mnie
zniszczyć i za każdym razem wpychać mi na siłę do gardła fakt, że to one są z
Dorianem, a nie ja. Według ich poronionej logiki, oznaczało to, że są w jakiś
sposób lepsze. Nie rozumiałam tego zachowania, ale zawsze byłam zdania, że
królowa nie zabawia się z plebsem. Dlatego odchodziłam od ich rynsztoku z
czystą szatą i podniesioną głową.